Życie tłumacza

CZY WARTO STUDIOWAĆ EDYTORSTWO?

Od razu powiem Wam, że jedyna słuszna odpowiedź na pytanie „Czy warto studiować edytorstwo?” brzmi „To zależy”. Jak zresztą i na wiele innych pytań zaczynających się „Czy warto…?”. Tak, to zależy – od tego, na czym zależy danej osobie, czego oczekuje, jakie ma plany i wyobrażenia. Ostateczne rezultaty i opinie też zależą, bo oczywiście każdemu odpowiada co innego.

Z mojej perspektywy jedno mogę powiedzieć na pewno, choć dziś nie jest to popularny pogląd – warto studiować w ogóle. Nie cokolwiek, nie gdziekolwiek i nie za wszelką cenę, ale jestem przekonana, że studia – starannie przygotowane przez uczelnię i odbyte z zaangażowaniem przez studenta – mogą dać bardzo wiele i pozwalają zagłębić się w daną dziedzinę jak żaden inny kurs czy szkolenie. Trzeba rzecz jasna zastanowić się, na co konkretnie chcemy przeznaczyć swój czas i pieniądze, ale to już temat na inny tekst.

Dlaczego edytorstwo?

W październiku 2019 roku wróciłam na uniwersytet, z wielką radością i podekscytowaniem. O studiach podyplomowych myślałam już jakiś czas wcześniej i ostatecznie stwierdziłam, że rok, w którym kończę 30 lat, będzie dobrym momentem na rozpoczęcie nowej przygody. Miałam dziesiątki pomysłów na to, w jakim kierunku chcę się rozwijać, ostatecznie jednak zdecydowałam się na edytorstwo.

Dlaczego? Miałam poczucie, że moja wiedza w zakresie języka polskiego jest wciąż niewystarczająca. Na studiach tłumaczeniowych mieliśmy co prawda zajęcia z „kultury i stylistyki języka polskiego”, poza tym doszkalałam się intensywnie na własną rękę, ale nieustannie czułam, że to za mało i że chciałabym, by moje tłumaczenia były jeszcze lepsze pod tym względem.

Ponadto coraz częściej dostawałam oferty zleceń korekty lub redakcji tekstów w języku polskim i chciałam nabrać pewności, że decyzje edytorskie, które w nich podejmuję, są właściwe. Zresztą zawsze pociągały mnie te rejony: praca w wydawnictwach, praca przy książkach na różnych etapach jej tworzenia. Zaczęłam także interesować się tematem składu tekstu i uznałam, że to właśnie te studia pozwolą mi nauczyć się czegoś w tym zakresie.

Kraków Wydział Polonistyki UJ
Wydział Polonistyki UJ, czyli spełnienie archetypicznych wyobrażeń o studiowaniu w Krakowie

Zdecydowałam się na Uniwersytet Jagielloński trochę z „lojalności wobec marki”. To tam studiowałam anglistykę i iberystykę. Lubię tę uczelnię i mam do niej pewien rodzaj zaufania, jeśli chodzi o jakość nauczania (kwestie administracyjne to niestety inna sprawa). Lubię też Kraków, mam tam wielu znajomych i nie jest tam daleko z Cieszyna. Piszę o tym wszystkim po to, by podkreślić, że przy podejmowaniu takich decyzji trzeba wziąć pod uwagę naprawdę wiele argumentów.

Czego nauczyłam się na edytorstwie?

Podsumowując powyższe – zależało mi przede wszystkim na nauczeniu się obsługi programów do DTP i dobrych praktyk w tej dziedzinie oraz na utrwaleniu i usystematyzowaniu mojej wiedzy w zakresie używania języka polskiego. Przypomnę po raz enty – choć bycie native speakerem wystarczy, by języka używać go swobodnie i z łatwością, na pewno nie wystarczy, by używać go kompetentnie i poprawnie.

Studia podyplomowe „Edytorstwo – redakcja tekstu” na Wydziale Polonistyki UJ trwają dwa semestry. Składają się na nie takie przedmioty: językowe podstawy edytorstwa, bibliografia, redakcja techniczna, redakcja naukowa, zagadnienia poligraficzne, grafika książki, skład książki, projektowanie publikacji i prawo autorskie. Do tego jest całoroczne seminarium dyplomowe, o którym napiszę później. Jak widać, tematyka zajęć jest dość przekrojowa i zahacza o różne dziedziny. Jest to jednocześnie wielka zaleta i przekleństwo tych studiów. W rok poznajemy wiele ciekawych zagadnień, ale żadnego nie zgłębiamy tak do końca.

Byłam trochę zawiedziona niedostatkiem zajęć językowych. Tematy poruszane na początku były mi już znane, a gdy już zdążyliśmy się na dobre rozkręcić i dotrzeć w dalsze rejony gramatycznych zawiłości, wykłady się skończyły. Myślę, że osoby, które zaczynały ten kierunek bez większych podstaw filologicznych, mogły być jeszcze bardziej rozczarowane. Dostaliśmy natomiast bezcenną masę poleceń i odniesień do źródeł, z których możemy korzystać, co bardzo ucieszyło moją bibliofilską duszę.

książki okładki grzbiety edytorstwo
Studiowanie edytorstwa może skutkować niepohamowanym pragnieniem posiadania wszystkich książek wydawnictwa Karakter oraz D2D

Zaskoczyła mnie natomiast liczba zajęć związanych z grafiką i projektowaniem. Zaskoczyła pozytywnie, bo to tereny mi dość obce, ale bardzo pociągające. Ucieszyłam się więc, że mogę nauczyć się czegoś naprawdę nowego. Wsiąkłam w świat typografii, na razie jako absolutny nowicjusz. Niestety znowu okazało się, że rok to zdecydowanie za mało.

Pewną niedogodnością był też rozkład zajęć. Ćwiczenia ze składu tekstu zaczęły się w drugim semestrze, a grafika książki była już w pierwszym, co oznacza, że tak naprawdę dopiero w lutym zaczęliśmy porządnie uczyć się umiejętności, które potrzebne były już na początku.

Pod względem merytorycznym jakość prowadzonych zajęć była wysoka z paroma wyjątkami. Dwójka prowadzących miała do nas nastawienie od lekceważącego po nieprzyjemne, czego skutkiem była nie tylko ciężka atmosfera na danych zajęciach, ale i nikłość naszej wiedzy i umiejętności na nich zdobytych. Miejmy nadzieję, że w kolejnych latach to się zmieni, bo kilkakrotnie interweniowaliśmy w tej sprawie.

Dużą wartością był dostęp do pakietu Adobe – w pierwszym semestrze w salach komputerowych uczelni, w drugim natomiast udało się załatwić dostęp dla każdego studenta na czas trwania studiów, dzięki czemu mogliśmy też w domu ćwiczyć obsługę programów takich jak InDesign czy Illustrator.

Studia kończą się obroną pracy dyplomowej. Przygotowywanie jej na seminarium było bardzo interesującym procesem, choć może nie do końca związanym z tym, co większość osób planuje robić w swoim życiu zawodowym. Zajmowaliśmy się edycją tekstów dawnych, a konkretnie felietonów Henryka Sienkiewicza z XIX wieku. Podejmowaliśmy decyzje dotyczące modernizacji i archaizacji tekstu, prowadziliśmy edytorskie śledztwa, by wytłumaczyć czytelnikowi liczne odniesienia kulturowe, a na koniec stworzyliśmy notę edytorską, w której wyjaśnialiśmy nasze decyzje i podejście.

Wiele z zadań, z którymi musieliśmy się zmierzyć na seminarium, można przełożyć na pracę edytorską z tekstami współczesnymi. A ja nie miałam wcześniej pojęcia, ile przygód Sienkiewicz miał w Ameryce oraz z jaką frywolnością stawiał przecinki!

To warto czy nie warto studiować edytorstwo?

Ogólnie jestem bardzo zadowolona z powrotu na studia. Był to oddech świeżości i ponowne rozbudzenie duszy wiecznego studenta. Mam jednak też silne poczucie niedosytu. Jedna z wykładowczyń powiedziała nam, że studia te mają pokazać nam każdy etap procesu wydawniczego, byśmy znali, rozumieli i szanowali działania każdej z osób w tym procesie. Bardzo się z tym zgadzam i podoba mi się takie podejście.

Ostatecznie jednak skończyło się to tym, że zarówno osoby nastawione bardziej językowo, jak i te skupione na kwestiach graficznych mogą poczuć się trochę niespełnione. Ciekawa jestem, jak wygląda to na studiach dziennych, licencjackich lub magisterskich z edytorstwa.

Na pewno szyki pokrzyżowała nam pandemia. Drugi semestr praktycznie w całości odbywał się online, a że nie wszyscy byli na to przygotowani, odbiło się to na zajęciach. W związku z tym też nie zrealizowaliśmy materiału tak efektywnie, jak było to prawdopodobnie zaplanowane.

Jest kilka aspektów, które trzeba by poprawić. Można inaczej rozłożyć zajęcia w dwóch semestrach, by bardziej wynikały z siebie i nie były „ściśnięte” w kilka tygodni. Dodatkowo niektórzy wykładowcy muszą przemyśleć swoje zawodowe decyzje i nastawienie do studentów. Może warto też byłoby wyspecjalizować ten kierunek i otworzyć osobno edytorstwo zorientowane na kwestie językowe, a osobno edytorstwo dla grafików?

mury Uniwersytetu Jagiellońskiego
A na murach autografy pisarzy – bardziej literacko być nie może

Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak powstaje książka na każdym etapie; jeśli poszukujecie swojej drogi i chcecie poznać różne branże, by ostatecznie wybrać jedną z nich; jeśli chcecie podszkolić się edytorsko lub projektowo; jeśli chcecie studiować w samym sercu Krakowa w pięknym budynku tuż przy rynku – warto!

Co dalej?

Studia edytorskie rozbudziły we mnie apetyt na więcej oraz uświadomiły, ile jeszcze nie wiem oraz ile chcę się jeszcze nauczyć. Na pewno będę rozwijać się, jeśli chodzi o skład tekstu, bo temat ten bardzo mnie wciągnął i fajnie łączy się z pracą tłumacza i korektora. Moja lista lektur rozciągnęła się w dość przerażający sposób, a na oku mam kolejne szkolenia dotyczące projektowania książek. Zawsze lubiłam nie tylko języki, słowa i zdania, ale też litery i papier – najwyraźniej ta droga jest dla mnie nieunikniona.

A ja tymczasem wracam do uporządkowania notatek i już rozglądam się za kolejnymi kursami

Martyna

Udostępnij